Wyczekiwaliśmy na Grocha i Kiperra. W końcu [jak zwykle z przygodami] dojechali, nadrabiając sporo kilometrów. Rozpakowali się, poskładaliśmy rowery i jazda na rozgrzewkę. Kiperr oczywiście złapał panę. Tradycji stało się za dość, tyle że po...800 metrach, z czego może 150 w lesie...Oczywiście rozpadało się. Pośmigaliśmy w terenie po lokalnych lasach, niestety przy jednym z asfaltowych zjazdów Groszek wyleciał z drogi. Na szczęście rower i on sam był w stanie jechać, choć nie obyło się bez strat. Po wypadku powrót do domu i grill :D A po grillu jeszcze nightriding :D
Wymylsiliśmy "trasę 7" z mapy "istebna i okolice". Zachęcający tytuł "Tyniok uphill" :D. Jazda na sam Tyniok ciekawa, było kilka widokowych miejsc, poza tym fajne podjazdy, jednak za szybko dojechaliśmy. Jako że znam trochę tereny, wymyśliłem, że w drodze powrotnej zahaczymy o Koczy Zamek i Ochodzitą. Zjazd z Tynioka [asfaltem] trwał może jakieś 40 sekund...kawałeczek podjazdu na Koczy, fajne widoki, zdjęcia i jazda na widoczną w pobliżu Ochodzitą. Raczej krótki, ale nawet dający w kość podjazd. Mały przystanek na jakieś żarcie i powrót do domu. Oczywiście wymyśliłem alternatywną drogę...poco jeździć główną drogą :D Gładka szosa, wąska, wijąca się i do tego w dół :D Było fajnie, ale nadal mało. Po wyschnięciu zabrałem Autsajdera na kolejną lokalną trasę, z Wilczego na Ochodzitą [dość mocne podjazdy szosą], potem przez kubalonkę z powrotem na Wilcze [przez las na Mikszówce :D].
Jeżdżę w okolicach Katowic, czasem gdzieś dalej, Styl - XC, czasem sobie skoczę na małej hopce xD.
Nie wpisuję żadnych km w terenie...na oko to można oceniać co innego ;)
Pozdr.
http://www.plfoto.com/83612/autor.html - moje zdjęcia