W parku z Mathem86 - 'spokojna jazda', skończyło się na 33.04 km; 01:09 h [avg 28.73 km/h]. Potem na Dolinę kumplem, gdzie spotkaliśmy ToRa, teraz już wiem co ma w rowerze nowego :D (dał mi się przejechać chwilę!!) Przekroczyłem 7k na liczniku.
Jakoś udało mi się przekonać ekipę na trasę nr 6 z mapy "Istebna i okolice". Główny cel - Przysłop p. Baranią. Skróciliśmy ją, zjeżdżając z Kubalonki 'drogą prezydencką' do Wisły Czarne. Zjazd był bardzo szybki. Na dole stanęliśmy uzupełnić zapasy...i zostaliśmy tam chyba na ponad godzinę. Ciastka były wyśmienite :D W końcu się zebraliśmy. Na szlaku trasa długo wiodła pod górę, było trochę rozwidleń, więc z przygodami, ale dojechaliśmy. Po jakimś czasie zjazd. Kawałek szlakiem w terenie, potem dość długi, łagodnie opadający asfalt, pozwalający utrzymać naprawdę duże prędkości. Potem racuchy u mojej babci i droga do domu.
Wyczekiwaliśmy na Grocha i Kiperra. W końcu [jak zwykle z przygodami] dojechali, nadrabiając sporo kilometrów. Rozpakowali się, poskładaliśmy rowery i jazda na rozgrzewkę. Kiperr oczywiście złapał panę. Tradycji stało się za dość, tyle że po...800 metrach, z czego może 150 w lesie...Oczywiście rozpadało się. Pośmigaliśmy w terenie po lokalnych lasach, niestety przy jednym z asfaltowych zjazdów Groszek wyleciał z drogi. Na szczęście rower i on sam był w stanie jechać, choć nie obyło się bez strat. Po wypadku powrót do domu i grill :D A po grillu jeszcze nightriding :D
Wymylsiliśmy "trasę 7" z mapy "istebna i okolice". Zachęcający tytuł "Tyniok uphill" :D. Jazda na sam Tyniok ciekawa, było kilka widokowych miejsc, poza tym fajne podjazdy, jednak za szybko dojechaliśmy. Jako że znam trochę tereny, wymyśliłem, że w drodze powrotnej zahaczymy o Koczy Zamek i Ochodzitą. Zjazd z Tynioka [asfaltem] trwał może jakieś 40 sekund...kawałeczek podjazdu na Koczy, fajne widoki, zdjęcia i jazda na widoczną w pobliżu Ochodzitą. Raczej krótki, ale nawet dający w kość podjazd. Mały przystanek na jakieś żarcie i powrót do domu. Oczywiście wymyśliłem alternatywną drogę...poco jeździć główną drogą :D Gładka szosa, wąska, wijąca się i do tego w dół :D Było fajnie, ale nadal mało. Po wyschnięciu zabrałem Autsajdera na kolejną lokalną trasę, z Wilczego na Ochodzitą [dość mocne podjazdy szosą], potem przez kubalonkę z powrotem na Wilcze [przez las na Mikszówce :D].
Pierwszy maraton w życiu. Pobudka 5:30, wyjazd 7:10. Start z 6 sektora. W planach miałem mega, ale ToR chciał żeby wszyscy jechali na giga. Łamałem się, ale pojechałem pomimo pojawiającego się osłabienia [Damian i Łukasz mnie wystawili i pojechali na mega :p]. Dłuuugo nikogo nie widziałem na drugiej pętli. Gdzieś za jej połową spotkałem i wyprzedziłem kilku bikerów. Nie spodziewałem się dobrego miejsca, dla mnie sukcesem był dojazd :) M-151, M1:10 [ogólnie miejsce raczej zamykające stawkę]
Jeżdżę w okolicach Katowic, czasem gdzieś dalej, Styl - XC, czasem sobie skoczę na małej hopce xD.
Nie wpisuję żadnych km w terenie...na oko to można oceniać co innego ;)
Pozdr.
http://www.plfoto.com/83612/autor.html - moje zdjęcia