Przed masą rundka na Tychy [tych, o których zapomnieliśmy przepraszam :D] i ledwo zdążyliśmy na MK na zagłębiu. Podobno było ok. 700 osób. Potem jeszcze po parku poskakać :D
Na Masę krytyczna w Katowicach, potem pośmigać spokojnie po parku z Zygim i Autsajderem. Miało być spokojnie, testowałem nową lampę, standardowa kółeczko, niestety przy zjeździe [na szczęście spokojnie, 30km/h] w ciemnościach dość późno zauważyłem...opuszczony szlaban! W totalnie ciemnym miejscu, bez odblasków...dobrze że miałem to światło. Niestety, zanim krzyknąłem minęła chwila, chłopaki też zareagowali z małym opóźnieniem, a szlaban coraz bliżej. Zatrzymałem się przed nim bez wywrotki, ale obaj zaliczyli OTB 1m przed szlabanem + "podpórkę" rękoma. Straty tym razem zdrowotne - obite kolana i dłonie, ze sprzętu złamane mocowanie lampy Autsajdera i przesunięty róg Łukasza...dobrze że nie jechaliśmy szybciej...
Podsumowując light test - passed, reaction test - failed.
Katowice-Częstochowa. Wycieczka bardzo udana mimo paru ciężkich chwil;) Do Częstochowy praktycznie większość czasu jechaliśmy lasami i piaszczystymi drogami (oczywiście nie była to najkrótsza trasa :P) Prędkości przelotowe były naprawdę super (dużo odcinków ze średnią kolo 30km/h, a miejscami cisnęło się 40-45km/h przez jakiś czas... nieźle:) Na jakiejś tamie pękła mi guma :p [pierwsza w karierze].Po jakichś 15km dętka poszła przy wentylu i trzeba było zmieniać na nowa. Dzięki Szaman :) Do Częstochowy dojechaliśmy bardzo krętymi drogami leśnymi gdzie mech był naszym kompasem :p
Na miejscu trochę pozwiedzaliśmy, postaliśmy i pojedliśmy... Stickman prawie zrobił mielonkę z gołębia, który postanowił sobie przelecieć pomiędzy szprychami, na jego szczęście odbił w ostatniej chwili.
Powrót byl szybki. Z Częstochowy wyjechaliśmy po 16 a do domu było ok 100km, same asfalty, Tor się nieco machnął w nawigacji :p
Trzeba wspomnieć o pewnym incydencie, który spowodował.... Czapli!! Doprowadził do zagrożenia zdrowia i życia [serio] nieuprzedzonym mocnym hamowaniem z ~30km/h gdy jechał na początku stawki, 3 z ekipy wyglebiło niestety dość mocno i prawie pod samochody :/ Moje uszkodzenia to oprócz obić/rys duża centra na tyle [powrót bez hamulca z tyłu], przód też lekko bije. Nie wiem czy klocki ham. są ok, bo się poklinowały na obręczach. Składając wszystko do kupy zauważyłem, że tylne koło 'wyskoczyło' z haków na ramie :O Czapli już na przodzie nie śmiga. Jakoś się pozbieraliśmy i strzała do Katowic przez Wojkowice, zrobiło się zimno(jak zwykle). Przyznam się, dokręcałem 3km wokół osiedla :D
3 wycieczki z dwóch dni, 2x z kuzynem WPKiW, raz z kumplem Dolina i okolice. Kuzyn na rowerze średnio raz na 3 miesiące :D kumpel zaczynał sezon, ja jestem przeziębiony...stąd ta średnia :D
Kumple na Pszczynę śmigali a ja w domu, coś mnie choróbsko chwyta... Oczywiście jak wrócili, to mnie wyciągnęli na mały wypad do parku, więc żeby się nie przemęczać, pojeździliśmy torami i zjazdami w parku :) Dzięki chłopaki :D
Z Czaplim i Kiperrem pojechaliśmy przez Katowice do Damiana. Potem przez dolinę 3 stawów pod OBI, gdzie czekał na nas Tomek. Potem świetny odcinek do Lędzin.Droga do Oświęcimia była spokojna. Na miejscu pomogła nam trochę informacja turystyczna gdzie dostaliśmy mapę i pojechaliśmy w stronę Wadowic. Droga do Wadowic obfitowała w niemiłe niespodzianki:) zaliczyłem glebę [komedia :D], Damian zerwał gwinty w jarzemku od sztycy, a Kacper dowiedział się, że jego przedni hamulec trzyma się na kilku pojedynczych linkach. Zbudowane siodło "de luxe" z butelki, gazety, drutu i siana nie zdało sprawdzianu, na szczęście załatwiłem śrubki i nakrętki. Po tym incydencie dojechaliśmy do Wadowic, po drodze piękny widok gór szczyty a na nich śnieg, oraz podjazdy dające nieźle w kość. Drogi gorsze niż w średniowieczu dziura na dziurze, każdy wjazd taka dziurę bolał coraz bardziej. W samych Wadowicach zjedliśmy po kremówce papieskiej zrobiliśmy kilka fotek i wyruszyliśmy w drogę powrotną przez Zator. Droga powrotna nie była już tak obfitująca w niespodzianki typu "psuje mi się rower", ale za to Kacper skarżył się na kolana, Damian na siodło a ja i Czapli na obcierające nas gacie xD. Gdy dojechaliśmy do Oświęcimia zjedliśmy coś ciepłego i dalej w drogę niestety już było ciemno i zimno. Do Katowic dojechaliśmy przez Tychy. W samych Katowicach pierwszy odłączył się Tomek, pod rondem Damian, a ja MAteusz i Kacper pojechaliśmy pod SCC, gdzie się rozstaliśmy i pojechaliśmy każdy w swoją stronę.
Jeżdżę w okolicach Katowic, czasem gdzieś dalej, Styl - XC, czasem sobie skoczę na małej hopce xD.
Nie wpisuję żadnych km w terenie...na oko to można oceniać co innego ;)
Pozdr.
http://www.plfoto.com/83612/autor.html - moje zdjęcia